Za każdym razem, gdy nie znamy drogi i korzystamy z serwisu Google Maps, zdajemy się na matematykę.
Otwieramy aplikację, wpisujemy cel podróży i już po kilku sekundach na ekranie telefonu pojawia się kilka opcji. Google potrafi je dla nas znaleźć jedynie dzięki temu, że korzysta z możliwości, jakie daje matematyka.
Wyobraźmy sobie, że udało nam się przekonać Google’a, żeby trasę dojazdu znaleźli dla nas pracownicy tej firmy, którzy doskonale potrafią czytać z mapy. Zawsze, gdy my szukamy drogi, oni zabierają się do pracy. Proces ten trwałby nie tylko bardzo długo, ale byłby również bardzo niewydajny. Pracownicy Google’a musieliby wielokrotnie szukać tej samej trasy, na przykład dla osób nieumiejących zapamiętać, ile czasu zajmuje im dojazd do znajomych. Ale matematyka upraszcza wszystkie działania i minimalizuje udział wielu ludzi w procesie szukania drogi dla ciebie.
Gdy już Google wyszukał dla nas optymalną trasę podróży, przeglądamy nowe filmy i seriale na Netfliksie. Zaznaczone przy każdym tytule na ziełono liczby oddają w procentach, na ile pasuje on do tytułów, które przeważnie oglądamy. Czasami wcale się to nie zgadza i film, który powinien nas zachwycić, zupełnie się nam nie podoba. Jeśli chociaż raz zwrócimy uwagę na liczby, to okaże się, że jednak dość dobrze odzwierciedlają nasz filmowy gust.
Netflix, Google i rozkład jazdy pociągów stanowią przykłady serwisów zależnych od tego samego działu matematyki od teorii grafów. Jednak nie tylko ona jest ważna. Nasz smartfon podsuwa nam przykładowo kolejny artykuł prasowy, który zawiera liczby.
Podnosimy na chwilę wzrok znad telefonu, żeby zamówić espresso. Przygotowuje je jedno z tych wielkich urządzeń. Które podgrzewam wodę do odpowiedniej temperatury…. i znowu matematyczne obliczenia królują!
Matematyka jest wszędzie, pozwala zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość i upraszcza wiele skomplikowanych procesów.
Na podstawie „Plusy i minusy” Buijsman Stefan